„Kochani
młodzi, nie przyszliśmy na świat, aby 'wegetować', aby wygodnie spędzić życie,
żeby uczynić z życia kanapę, która nas uśpi; przeciwnie, przyszliśmy z innego
powodu, aby zostawić ślad, trwały ślad. To bardzo smutne, kiedy przechodzimy
przez życie nie pozostawiając śladu.”
Papież Franciszek
Zastanawiałam się jakiś czas, czy napisać tu o tym. To niepoprawne polityczne.
Niewygodne. Śliski grunt. A jednocześnie część mojego światopoglądu. Jak
mogłabym nie podzielić się moją wiarą, skoro to duża część mojego życia. Jak
miałabym to ukrywać, udawać że jest inaczej? Czy to nie byłoby kłamstwem? Czy
oczekiwalibyście tego ode mnie?
Jeśli jesteście niewierzący, nie musicie tego czytać. Tolerujcie. Tak samo jak
mnie nie przeszkadza Wasza wiara, czy jej brak. Nie musicie się z tym zgadzać,
nie oczekuję tego.
Może niebo to „prześwit między wieżowcami. A Bóg? Nie ma Boga. Są tylko krzyże
przy drogach.”
Jeśli to faktycznie bajka wymyślona dla
poprawy samopoczucia, to dlaczego w nią nie wierzyć? Czy nie poprawia nam to
nastroju? Czy nadzieja na jakieś „więcej, bardziej” nam przeszkadza? W najgorszym
razie śmierć będzie tylko śmiercią. W najlepszym nowym życiem. Nowym
początkiem.
Jeśli nie założysz, że Boga nie ma, a otworzysz się na niego, to może poczujesz
obecność. I nie będzie to schizofrenia ;)
Wczoraj wróciłam ze Światowych Dni Młodzieży.
I wiecie co? Postanowiłam pozostawić po sobie ślad z owego fragmentu przemówienia,
Franek mnie natchnął, stąd ten post.
Cytat mówi sam za siebie. Mamy nie wegetować. Żyć.
Dlatego zostawmy przeszłość i przyszłość. Skupmy się na dniu dzisiejszym.
Nic więcej na ten temat nie napiszę, nie ma takiej potrzeby. Wystarczy sam
fragment. Nie moja interpretacja, chociaż po części się już tu znalazła ;)
Jeśli chcecie, to przeanalizujcie te słowa. Zastosujcie się do nich.
Jeśli nie odczuwacie takiej potrzeby, to tego nie róbcie.
To Wasze życie. Wasz ślad.
Trzymajcie się ciepło.
/Wiktoria
Jeeej, zazdroszczę Ci, bardzo chciałam pojechać, ale nie wyszło :(
OdpowiedzUsuńTo prawda, że da się odczuć obecność Boga. I szczerze mówiąc, to uwielbiam to uczucie :D A po słowach Franka rzeczywiście zorientowałam się, ile czasu na tej kanapie spędzam. I jak ciężko mi zebrać się w sobie i z niej wstać...
Ostatnio trochę myślałam na temat "Czy Bóg istnieje?". Zawsze kiedy brałam negatywną odpowiedź też czułam jakby jakąś obecność. A wykluczając tą odpowiedź zostawało tylko pozytywne 'tak'. Na śdm byłam chwilę wolontariuszką, ale do Krakowa nie pojechałam zamiast tego wyjechałam z rodziną w Tatry.
OdpowiedzUsuńhttps://odbicie-lustra.blogspot.com/